środa, 21 września 2016

Worldsbk od kuchni, jak było na 10 rundzie w niemczech.

Dziesiąta runda WorldSBK odbywała się na niemieckim torze Lausitzring. To ten sam obiekt, na którym byłem na pierwszej rundzie IDM klik klik. Dostałem zaproszenie od firmy Motul więc nie mogłem przepuścić takiej okazji. Ze względów zawodowych musiałem opuścić piątkowe treningi, więc na torze zameldowałem się w sobotę rano. Nie będę skupiał się na opisaniu przebiegu wyścigów, a na tym co przez te dwa dni zobaczyłem.
W królewskiej klasie mamy Pawła Szkopka, mistrzostwom świata towarzyszyły również niemieckie superbike gdzie startuje Andrzej Pawelec, Irek Sikora, Bartek Wilczyński a z dziką kartą w klasie 600 startował rewelacyjny w tym sezonie Patryk Kosiniak, więc było komu kibicować. Główna trybuna pomieści sporą ilość kibiców a ze szczytu widać praktycznie całą nitkę toru, naprzeciwko organizatorzy postawili olbrzymi telebim. Warunki więc wyśmienite do oglądania zawodów.
Natomiast warunki pogodowe były dość kapryśne, kilka suchych wyścigów kilka deszczowych. Na placu przed trybunami, kibice mogli pozbyć się swoich euro w oficjalnym sklepiku SBK lub sklepikach z wyścigowymi gadżetami (koszulki, czapki, kurtki, figurki motocykli itp.). Stoisk z jedzeniem także było całkiem sporo. Ponadto Ducati, BMW, Kawasaki prezentowały swoje motocykle drogowe i wyścigowe. Ja natomiast miałem wejściówkę uprawniający mnie do wejścia na padok i chętnie z tego korzystałem, ponieważ tam czekało na mnie jeszcze więcej atrakcji. Na środku padoku stał namiot Motula, gdzie można było z bliska zobaczyć maszyny wszystkich czołowych ekip. W wyznaczonych porach byli tam zawodnicy, którzy opowiadali o wrażeniach z treningów i wyścigów. Wszędzie stały
niemałe budynki porozstawiane z przyczep, niektóre służyły jako restauracje dla ekip inne jako miejsca odpoczynku dla zawodników. Strasznie lubie poranki na padoku, patrzeć jak wszytko budzi się do życia. Tym razem miałem okazje zobaczyć najlepsze ekipy i najlepszych zawodników na świecie jak wszyscy biorą się za osiągnięcie wspólnego celu. Mega dużo zaangażowania i pasji świetnie było w tym uczestniczyć. Po treningach widać było, prace jaką mechanicy wkładają, żeby motocykle nie zawiodły w czasie zawodów, były bardzo mocno rozkładane, myte i sprawdzane, czy działają poprawnie. Kilku zawodników udało się spotkać i stanąć z nimi oko w oko na padoku. Są to wyluzowani ludzie widać, że czują się w tych warunkach bardzo swobodnie. Był też czas na autografy i zdjęcia w czasie open PitLine. Praktycznie każdy zawodnik przed swoim boxem stał i z uśmiechem rozdawał autografy swoim kibicom. Dla mechaników nie oznaczało to czasu wolnego. Pracowali oni nad maszynami, a
ja z bliska obserwowałem jak robi się to na najwyższym poziomie. Kilka słów zamieniłem także z Polskimi zawodnikami, bardzo konkretnie opowiadali o zdarzenia, o które pytałem. Weekend minął bardzo szybko, jestem bardzo szczęśliwy, że udało się zaliczyć taką imprezę. Niesamowity zastrzyk motywacji daje przebywanie w miejscu, gdzie jest tylu ludzi oddanych pasji, którą tak uwielbiam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz